Tej
wiosny przyroda prężnie rehabilituje się za zbyt długi sen z zeszłego
roku. Jeszcze mam w głowie pełno zieleni, której „nachapałam” się
w Wielkiej i Małej Fatrze kilka dni temu. Ale tak naprawdę pierwsze
górskie spotkanie z budzącą się do życia Matką Naturą miało miejsce końcem
marca, w Beskidzie Sądeckim. Nowe życie ścieliło nam się pod nogami,
a w powietrzu chciało rozwinąć skrzydła – dosłownie…
29
marca 2014 r.
Dzisiejszą wędrówkę
rozpoczynamy w Rytrze – miejscu, w którym skończyliśmy sierpniową włóczęgę
po Beskidzie Sądeckim niecałe trzy lata temu. Odwiedziliśmy wtedy m. in.
Przehybę (1175 m n.p.m.), Radziejową (1266 m n.p.m.), Wielki Rogacz
(1182 m n.p.m.) i Niemcową (1001 m n.p.m.). Dzisiaj
zamierzamy przemierzyć Pasmo Jaworzyny Krynickiej. Kontynuujemy marsz wzdłuż
czerwonych kresek Głównego Szlaku im. Kazimierza Sosnowskiego, który biegnie od
Ustronia w Beskidzie Śląskim do Wołosatego w Bieszczadach, licząc
niecałe 500 km jest najdłuższym szlakiem w polskich górach. Już wielokrotnie
maszerowałam jego traktem w Bieszczadach, Beskidzie Niskim, Beskidzie
Sądeckim, Gorcach, Beskidzie Żywieckim i Makowskim. Jeszcze przydałoby się
uzupełnić odcinek w Beskidzie Sądeckim i w końcu odwiedzić
Baranią Górę (1220 m n.p.m.). Szlak ten ma w sobie coś wyjątkowego
i przyciąga niejednego miłośnika polskich gór, który chce włożyć na plecy
spory tobołek i dać się prowadzić biało-czerwonym kreskom. 7 lat temu
prowadził mnie wraz z moją imienniczką prawie 200 km przez Bieszczady
i Beskid Niski, dając nocleg gdzie popadnie i fundując całe mnóstwo
przygód. Z wielkim sentymentem wspominam tamtą wędrówkę.
Przechodzimy ponad
wodami Popradu, u podnóża średniowiecznego zamku i niedługo potem
wkraczamy w rejon Popradzkiego Parku Krajobrazowego, który obejmuje swoim
obszarem Pasmo Radziejowej i Pasmo Jaworzyny Krynickiej. Park ten utworzony
został 27 lat temu i obejmuje swoim obszarem 14 rezerwatów przyrody
skupiających m. in. fragmenty pradawnej puszczy karpackiej regla dolnego.
Wśród mieszkańców tego terenu można spotkać m. in. niedźwiedzia, rysia,
żbika, cietrzewia, a czasem nawet orła przedniego i głuszca, który jest
najrzadszym i największym przedstawicielem kuraków leśnych w Polsce. Flora
Parku zawiera połowę wszystkich gatunków kwiatów występujących w Polsce
(tj. ponad 1000)! Spotkać można tutaj gatunki alpejskie oraz subalpejskie,
a także charakterystyczne dla tego obszaru zbiorowiska kserofitów, które
porastają zaciszne i nasłonecznione stoki. Mocno słońce bez problemu
przedziera się przez las, w którym drzewa dopiero przygotowują się do
wypuszczenia liści. Dzięki temu mniejsi reprezentanci beskidzkiej flory
otrzymują energię, która pcha ich do góry i sprawia, że rozweselają
zielenią, bielą i fioletem zmęczoną zimą ściółkę.
Mijamy prywatne
schronisko „Cyrla”, przechodzimy przez Zadnie Góry i docieramy na
Jaworzynę Kokuszczańską (969 m n.p.m.). Pod jej szczytem znajduje się
otoczona przez buki, kamienna kapliczka, a w jej wnętrzu szopka
betlejemska. Obok stoi kamienny ołtarz i spory drewniany krzyż. Pomimo
bezchmurnego nieba, nie możemy podziwiać odległych widoków. Słońce jest tak
mocne, że wszystko co dalsze wydaje się być za woalem, na którym rozpraszają
się promienie. Nawet nie liczymy już na widok tatrzańskich wierzchołków.
Wędrując w kierunku
Przełęczy Bukowina (993 m n.p.m.) i dalej Hali Pisanej
(1044 m n.p.m.), towarzyszą nam głośne, piskliwe pojękiwania. Widzimy
5 dużych ptaków, które latają ponad nami przez spory kawałek drogi (towarzyszą
nam około godziny!) i pośród charakterystycznych odgłosów, gdzieś pomiędzy
jęczeniem i gwizdaniem, dobierają się w pary i kręcą powietrzne
„beczki”. Możliwe, że są to myszołowy włochate – na jasnym spodzie skrzydła
posiadają charakterystyczną ciemną plamę oraz szeroki biały pasek na ogonie.
Szkoda, że nie mamy większego zoom-a na obiektywie lub lornetki. Nie wiemy czy
to walka, czy zaloty, ale widok jest niesamowity! Jednak musimy patrzeć też pod
nogi, zwłaszcza gdy wchodzimy w las. W wielkich kałużach życie zaczynają
tysiące płazów. Czarne jajeczka w galaretowatej otoczce spokojnie,
w wielkich pakietach unoszą się w wodzie. Możliwe, że jest to skrzek
kumaka górskiego (faktycznie przypomina bardziej pakiety), a może żabi
(dla której charakterystyczne są kłęby)… w każdym bądź razie jego mnogość
robi ogromne wrażenie.
Czyżby myszołowy? |
Pod nogi też warto patrzeć. |
Tysiące jajeczek skrzeku wypuści sporą gromadkę kijanek... |
...kumaka czy żaby? |
Na Hali Pisanej znajduje się kamienny pomnik poświęcony żołnierzowi AK – Adamowi Kondolewiczowi „Błysk”, który poległ podczas obławy w 1944 roku. Grzbietem Pasma Jaworzyny Krynickiej, wzdłuż czerwonego szlaku, biegnie Szlak Partyzancki. Pasmo Jaworzyny Krynickiej było domem oddziału partyzanckiego „Świerk”, tworzonego przez kurierów polsko – węgierskich, którzy po zajęciu przez Niemców Budapesztu nie mogli kontynuować swojej posłańcze misji. Krynickie uzdrowisko upodobał sobie niemiecki okupant, który korzystał również ze świetnej lokalizacji schroniska na Jaworzynie, ciesząc się jazdą na nartach i zaprawianymi alkoholem imprezami. Stan upojenia niemieckich gości na Jaworzynie potrafili wykorzystać partyzanci z oddziału „Świerk”, rozbrajając w czerwcu 1944 roku imprezującego okupanta i spuszczając mu porządne lanie. Niestety, Niemcy nie pozostali dłużni. W październiku 1944 roku oblali benzyną i podpalili schronisko.
Pomnik Adama Kondolewicza na Hali Pisanej. |
Na Rozdrożu
(1050 m n.p.m.), tuż przed Halą Łabowską, zatrzymujemy się przy
pomniku, na którym widnieje napis: PAMIĘCI
Ks. Kapelana Władysława Gurgacza i Żołnierzy Polskiej Armii
Niepodległościowej Poległych w Walkach z UB i KBW w latach
1948 – 1949. Ksiądz Gurgacz – „Ojciec”, jezuita, działacz podziemia
antykomunistycznego po II wojnie światowej, tak jak wielu współtowarzyszy,
został aresztowany przez UB, postawiony przed Sądem Wojskowym i w szybkim
wyroku skazany na karę śmierci. Wyrok wykonano miesiąc później. Władysław
Gurgacz został rozstrzelany w wieku 35 lat.
Biały orzeł spoczął na pomniku poległych. |
Schronisko PTTK na Hali Łabowskiej (1061 m n.p.m) odwiedzamy w porze obiadowej, a na stole, przy którym siadamy, lądują naleśniki i żurek. Czeka nas teraz marsz w stronę Runka (1080 m n.p.m) trasą, w sąsiedztwie której, na północnych i pónocno-wschodnich stokach, znajdują się rezerwaty ochraniające karpackie zespoły lasu dolnoreglowego. Pierwszym, nieopodal Hali Łabowskiej, jest Rezerwat Łabowiec, ochraniający 120-letnie okazy jodeł. Następne to Rezerwat Uhryn i Rezerwat im. prof. M. Czai w Łosiach, z których pierwszy ochrania buczynę z domieszką lasów jodłowych, zaś kolejny 170-letnią buczynę z domieszką jeszcze starszych świerków. Tak naprawdę, pierwsze, niedalekie sąsiedztwo rezerwatu mieliśmy już w okolicach Hali Pisanej, gdzie na północno-wschodnim stoku Sokołowskiej Góry (1028 m n.p.m.) znajduje się Rezerwat Barnowiec, chroniący wyjątkowo dobrze zachowany fragment pradawnej puszczy karpackiej regla dolnego z 350-letnim lasem jodłowo-bukowo-świerkowym z domieszką jawora.
Według pierwotnego planu, z Runka mieliśmy schodzić w stronę Wierchomli i stamtąd odjechać potwierdzonym busem do Rytra. Ale jak tu kończyć wędrówkę, gdy słońce jeszcze wysoko nad horyzontem, piękna pogoda i tyle sił w nogach? Zmiana planów – idziemy na Jaworzynę Krynicką. Wieczorową porą stajemy na szczycie (1114 m n.p.m.). Piękne widoki mogą trochę wynagrodzić komercjalizację i ogromną ingerencję człowieka w tym miejscu. Kolej gondolowa działa od 9.00 do 17.00, więc na szczycie Jaworzyny może stanąć praktycznie każdy i skorzystać z restauracji czy bufetu. Szczyt zdominowany jest przez budynek kolei gondolowej i spory maszt radiowo-telewizyjny. Schronisko PTTK na Jaworzynie Krynickiej znajduje się 64 m poniżej szczytu. Spalone w 1944 roku schronisko udało się odbudować po drugiej wojnie światowej dzięki determinacji wielu ludzi. Prekursorami odbudowy byli J. Łuszczewski St. Nowak, którzy kupili mały, drewniany domek, rozebrali go i postawili schron „Sarenka”. Schron stanął w miejscu dawnego budynku gospodarczego spalonego schroniska i na przestrzeni niecałych 20 lat uległ dewastacji. W 1966 roku podjęto decyzję o remoncie i zaadaptowaniu schronu na Muzeum Kultury Turystyki Górskiej (KTG). Sprawę udało się doprowadzić do końca i w 1970 roku uroczyście otwarto Ośrodek KTG na Jaworzynie Krynickiej, opowiadający historię turystyki górskiej Sądecczyzny. W międzyczasie udało się też odbudować schronisko, przy wykorzystaniu części starych fundamentów i niedopalonych części, pozostawiając w ten sposób część starej duszy tego miejsca. Budynek mógł być ponownie użytkowany już w 1967 roku.
Zagospodarowania wierzchołka Jaworzyny Krynickiej dominują powierzchnię szczytu. Stacja kolei gondolowej... |
... i maszt radiowo-telewizyjny. |
Pomimo wciąż mocnego,
choć wieczornego, słońca i delikatnej mgiełki, na południowym-zachodzie
udaje nam się dostrzec kontury wierzchołków Tatr Wysokich. Bardziej na wschód
widzimy Góry Leluchowskie ciągnące do granicy ze Słowacją oraz Beskid Niski ze
swoją polską królową – Lackową (997 m n.p.m.).
Stacja narciarska na Jaworzynie, a w tle Beskid Niski z charakterystycznym garbem Lackowej. |
.
Dostępność tego
szczytu sprawia, że przybywają tu też tacy, którzy nie zasługują na pobyt
w tym miejscu i powinni zostać na dole, nie wychylając nosa poza
betonowe ściany. Mam na myśli tych, którzy pomalowali farbą i spreyem
diabelski kamień, który znajduje się wschodnim stoku Jaworzyny. Owiany legendą,
piaskowcowy ostaniec, został podobno upuszczony przez diabła, który
przestraszył się piania koguta.
Schodzimy wschodnim
stokiem w kierunku Krynicy, miejscem o wielkiej ingerencji człowieka.
Stok jest całkowicie „przeorany”. Teraz wszystko jest szare i smutne. Na
ziemi, która zimą musi udźwignąć pracę ratraków, trawa ma wielkie problemy aby
urosnąć. Widać jak wiele ziemi tutaj nawieziono w celu ukształtowania
stoku ku uciesze narciarzy. Widok ten boli nas… ale czy nie jesteśmy
hipokrytami? Przecież sami, choć na innych stokach, jeździmy na nartach
i snowboardzie, a sport ten sprawia nam wielką przyjemność. Wtedy
jest biało i wesoło. Teraz widać jakim kosztem…
Dzisiejsi
zwiastunowie nowego życia - tańczące myszołowy i tysiące płazich jajeczek
- pozostali daleko za nami. Ale to właśnie ich chcę najmocniej zapamiętać
z dzisiejszej wędrówki.
*W tekście wykorzystano informacje zawarte:
- w Mapie Turystycznej: Beskid Sądecki, Compass, 2011;
- w Wikipedii.
Wspaniała wycieczka, szkoda jedynie tego wandalskiego akcentu na kamieniu... Co też Ci ludzie mają w głowach?!
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nagraliście tych "chyba" myszołowów, z wielką chęcią bym sobie coś takiego obejrzała chociaż na filmiku :) A póki co czekam cierpliwie na jakieś relacje z zielonych Fatr i odrobinę zielenieję z zazdrości! :) Pozdro :)
*nie nagraliście ;)
UsuńIza, obiecujemy, że tym razem nie będziemy się tak ociągać z relacją i postaramy się w miarę szybko naskrobać coś o Fatrze;) A z tymi myszołowami to masz 100% rację! Szkoda, że nie nagraliśmy tych odgłosów! A było sporo czasu na to! Cóż, człowiek zapomina w górach o elektrotechnice... poza aparatem oczywiście ;)
OdpowiedzUsuńTe wyłaniające się wierzchołki Tatr z mgłą poniżej wyglądają na zdjęciu magicznie. Wiem że wszystkiego nie da się przedstawić na foto, ale opisana wyprawa i materiał zdjęciowy pobudza zmysły i aż chce się wędrować szlakami Beskidu Sądeckiego. Polecam każdemu.
OdpowiedzUsuńJa również polecam Beskid Sądecki. To niezbyt doceniane pasmo jest jednym z najpiękniejszych w Polsce.
OdpowiedzUsuńJa reflektuje wycieczki po Beskidzie Niskim :) Polecam serdecznie, a w Beskidzie Sądeckim mnie jeszcze nie było.
OdpowiedzUsuńSuper relacja. Jestem tutaj pierwszy raz, gratuluję ciekawej strony. Zapraszam do mnie Świat Gór (http://swiat-gor.blogspot.com/)
OdpowiedzUsuńBeskid Sądecki jest przepiękny o każdej porze roku ma coś magicznego w sobie.
OdpowiedzUsuńFajne ujęcia ;)