Wieje lodowaty wiatr, -15oC
wskazuje termometr, a śnieg sięga 1,5 metra (o ile nie więcej). W Tatrach
lawinowa czwórka, a na Babiej Górze trójka. Jupiii!!! Witamy wiosnę, a
dokładnie trzeci dzień wiosny kalendarzowej i czwarty astronomicznej… Zaraz,
zaraz czy wszystko gra? Nie byłabym tego taka pewna, ale za to wiem, że Gorce
wyglądają dzisiaj przepięknie i wcale nie żałuję takiego przywitania „wiosny”!
23 marca 2013 r.
Oślepieni
przez słońce, które z impetem przedziera się przez szyby autobusu, przegapiliśmy
Klikuszową. Na przedmieściach Nowego Targu Mateusz wypytuje gospodarzy o czarny
szlak biegnący z Klikuszowej w kierunku Turbacza. Dowiadujemy się, że
dzisiejszego dnia nasze pierwsze kroki na szlaku postawimy obok… cmentarza. Pierwsze
pola na Pańskim Działku pokonujemy stąpając po mocno zmrożonym śniegu. Ostatni
opad został przewiany, co umożliwia nam przyzwoity marsz. Zdajemy sobie sprawę,
że w lesie nie będzie tak lekko. Idziemy przecież bez dodatkowych „desek” na
butach. Liczymy na siłę naszych mięśni, gdyż chcemy przejść Gorce na wskroś,
od Klikuszowej do Rzek. Wchodząc w las rozpoczynający Suchy Dział, natrafiamy
na lekko przysypane ślady. Ścieżka jest całkiem nieźle przetarta,
prawdopodobnie wczoraj jechał tędy skuter.
Spoglądamy na otaczające nas zaspy i zdajemy sobie sprawę, że mogliśmy mieć
niezłą przeprawę…
Drepczemy lekko
zapadając się w śniegu, który wygląda dzisiaj jak dzieło jubilerskie. Długie,
cienkie kryształki zamarzniętej wody mienią się w mocnym słońcu jak diamenty! Jesteśmy
wśród milionów zawieszonych gwiazdek, i to nie tych oddalonych lata świetlne od Ziemi, lecz kilka
metrów. W powietrzu dosłownie fruwa gwiezdny pył! Mam ochotę obsypać się
śnieżnym puchem jak klejnotami!
Na Matejowej zauważam
polankę i niewielką chatkę. Pozwalamy sobie skorzystać z gościnności tego
miejsca i siadamy na ławeczce przed stolikiem wystawiając twarze na południe.
Mrużąc oczy spoglądamy na ośnieżony łańcuch Tatr. Wiosenne, silne słońce
odbijając się od lodowych kryształków, przy szczypiącym mrozie, pieści nasze
twarze. To przecież takie naturalne, że 23 marca o godzinie 10.45 jest -10oC ;-). Minuty spędzone w tej aurze, przy batonie i
gorącej herbacie z imbirem znikają jak w czarnej dziurze. No właśnie, pora się
ocknąć. Czasowo jesteśmy mocno w plecy.
Możliwie szybkim jak
na panujące warunki tempem przechodzimy przez Bukowinę Obidowską (1040 m
n.p.m.) i dalej w sąsiedztwie Średniego Wierchu (1122 m n.p.m.) i Solniska (1181 m
n.p.m.) – sąsiednich, północnych wzgórz, u stóp których płynie Lepietnica, wędrujemy
przez Hrube mając przed oczyma odsłaniający się Turbacz (1310 m n.p.m.). Docierając pod
najwyższy szczyt znajdujący się w granicach Nowego Targu – Bukowinę Miejską
(1143 m n.p.m.), kończymy wędrówkę czarnym szlakiem. Na polanie wita nas ufundowany
przez Koło Łowieckie polowy ołtarz myśliwski, przy którym odbywają się msze św.
na rozpoczęcie i zakończenie sezonu łowieckiego. Wędrując dalej żółtym
szlakiem, obserwujemy ciemny dym ponad strzelistymi świerkami. Wyobraźnia
pracuje, już czujemy nasz gorący żurek w Schronisku na Turbaczu.
Przywiązanie górali
do symboliki religijnej i osoby Ojca Świętego Jana Pawła II widać w Gorcach
szczególnie mocno. Na Polanie Rusnakowej, tuż przy żółtym szlaku, około 25
minut drogi od schroniska, w zaspach śniegu tonie ozdobiona patriotyczną
symboliką kaplica z 1979 roku. Przez jednych określana Kaplicą Matki Boskiej
Królowej Gorców, przez innych Papieską, Partyzancką, Pasterską. Drewniany,
kryty gontem budynek stoi na planie krzyża Virtuti Militari. Obserwujemy jeden
z czterech orłów znajdujących się na oknach kaplicy. Nie posiada korony – jest
to orzeł armii polskiej w ZSRR. Kaplicę wybudowano w przeciągu kilku miesięcy,
w pośpiechu. Górale pragnęli zdążyć z jej ukończeniem przed pierwszą
pielgrzymką Jana Pawła II do Polski. „Pasterzowi Pasterze” – wyrzeźbili nad
drzwiami. Niestety, ze względu na brak czasu, Ojciec Święty nie zagościł w niej
osobiście. Na słupku widzimy plakat zapraszający na rezurekcję. Od maja do
czerwca msze św. odprawiane są tu co najmniej 3 razy dziennie, a najważniejsza
ma miejsce w drugą niedzielę sierpnia – Święto Ludzi Gór. Na obrzędy wzywa
strzelista dzwonnica, współzawodnicząca wysokościowo z sąsiadującymi smrekami. Kilka
minut później, gdy docieramy na Długie Młaki, spotykamy kolejny patriotyczny
symbol – brzozowy krzyż odziany w żołnierską rogatywkę z orzełkiem w koronie,
owinięty w polskie flagi. Jest to pomnik upamiętniający żołnierzy podziemia
niepodległościowego, walczących z latach 1942-1949 z niemieckim najeźdźcą oraz
komunizmem. Turbacz gościł na swoich
stokach obozy partyzantów, mieszkających w szałasach, namiotach, a później w ziemiankach.
Ostatnie z nich wybudowano pod Czerwonym Groniem w listopadzie 1943 roku, na
polecenie por. Krystyna Więckowskiego „Zawiszy" – nowego dowódcy oddziału o
kryptonimie „Wilk”. Boże Narodzenie partyzanci spędzili w towarzystwie nowo
przybyłego księdza Józefa Kochana „Krzysztofa”, w nowo wybudowanej kaplicy.
Kilka dni później niemieckie pociski Wurfgranatpatrone 326 doprowadziły obóz do
ruiny. Jednym z partyzantów, którzy utracili swoje obozowisko był Józef Kuraś „Ogień”,
którego oddział w połowie 1944 roku wybudował nowe ziemianki nad Łopuszną w
Spalonym Potoku. „Pamięci żołnierzy
Konfederacji Tatrzańskiej, Armii Krajowej, Ludowej Straży Bezpieczeństwa,
Zgrupowania „Błyskawica" Józefa Kurasia „Ognia", oddziału
„Wiarusy" walczących w Gorcach w latach 1942 – 1949 o Niepodległość Polski
i wolność człowieka z niemieckim i komunistycznym zniewoleniem” - można przeczytać na pomniku. „Ogień" to postać niezwykle barwna
historycznie. Żołnierz, który walecznie stawiał opór armii niemieckiej, a także
NKWD, UP, kolaborantom oraz pospolitym przestępcom. Choć przez wielu „Ogień”
uznawany jest za bohatera, nie milkną głosy tych, którzy uważają go za bandytę,
mordującego i rabującego ludność, ja na przykład Towarzystwo Słowaków
Kaplica Papieska na Polanie Rusnakowej |
Długie Młaki. Pomnik żołnierzy podziemia niepodległościowego. |
Do schroniska
docieramy ok. 1400. Spoglądamy na mapę, długa droga przed
nami. Czy aby na pewno rozsądna patrząc na dzisiejsze warunki? Mateusz wyrusza na konsultację
z ratownikiem GOPR. Przez lornetkę spoglądają w kierunku Długiej Hali i Kiczory,
przez które chcemy dotrzeć do Jaworzyny Kamienieckiej i dalej przez Gorca do
Rzek. „Ani śladu ścieżki, szlak kompletnie nie przetarty. Zdecydowanie odradzam
tą drogę” – słyszymy werdykt. Czasomierze utwierdzają nas w tym przekonaniu.
Głos rozsądku wygrywa, trasa musi zostać zmodyfikowana. Wybieramy czerwony
szlak do Starych Wierchów (część trasy z naszego jesiennego wypadu), a potem niebieski do Obidowej. Droga podobno jest dobrze
przetarta. W takiej sytuacji wcale nie musimy się śpieszyć, zamawiamy żur.
Chwilę później pojedzeni stoimy na tarasie przed schroniskiem i podziwiamy
panoramę Tatr. Kieżmarski, Łomnica, Durny, Gerlach, Rysy, Mięguszowieckie, Kozi
Wierch i Świnica wyrastają majestatycznie z kołderki obłoków, dalej rozmywają
się piękne, szerokie szczyty Tatr Zachodnich. Dzisiaj panuje tam inwersja,
chciałabym stać teraz na którymś ze szczytów. Musi być nieziemsko.
Ogołocone z gałęzi
drzewa na zachodnim stoku kopuły szczytowej Turbacza wyglądają jak polukrowane w połowie pierniczki. Jakby wielka siła chlusnęła na nie od zachodu lukrem
pozostawiając wschodnie pnie brązowe. Pozostając w tematach kulinarnych,
przypomniała mi się jedna z gorczańskich legend „O bacy uwarzonym w żentycy”.
Kiedy
juhasi wypasali owce na Turbaczu, baca sam warzył mleko w szałasie. W tym
czasie nawiedził go harnaś i zapytał o sery owcze. Baca zaniepokoił się wizytą
zbójnika i zapytał o jego zgraję. Harnaś odrzekł, że jest sam. Tym samym
skłamał. Udając krzątaninę w poszukiwaniu serków, wziął baca nóż i zabił
harnasia. Gdy chował ciało w lesie pod świerkowymi gałęziami, spostrzegli go
ukryci w zaroślach zbójnicy. Pojmali bacę, spętali sznurem i wrzucili do
wrzącego kotła mleka. Chwilę potem na drodze napotkali juhasów wracających z
hali. Powiedzieli im, że w bacówce czeka na nich uwarzony w kotle baran.
Uradowani pastuszkowie pognali czym prędzej do szałasu… Barana nie znaleźli…
Ścieżka faktycznie
jest całkiem nieźle przetarta. Wędrując w zimowej aurze mamy wrażenie jakbyśmy przemierzali ten szlak pierwszy raz. Otaczające nas
zaspy robią niesamowite wrażenie. Pozwalamy sobie na zimowe harce.
Pomimo brnięcia w śniegu droga mija dosyć szybko (aż szkoda).
Przechodzimy przez Obidowiec (1106 m n.p.m.) i przy Pudziskach rozpoznajemy
miejsce, z którego w październiku fotografowaliśmy zachód słońca nad fatrzańskimi
i żywieckimi szczytami. Przy Starych Wierchach odkręcamy termos z gorącą,
imbirową herbatą i obserwujemy wieczorne Tatry. Rozgrzani od środka skręcamy na
niebieski szlak. Gdybyśmy odbili w zielony, dotarlibyśmy do Bukowiny
Obidowskiej zamykając pętelkę. Czujemy oddech nadchodzącej nocy. Robi się coraz
zimniej, jest chyba około -15oC i wieje lodowaty wiatr. Słońce spada coraz
niżej i na pomarańczowo oświetla wierzchołki ośnieżonych smreków.
Gdzieś za Jaworzyną
(943 m n.p.m.) dostajemy prezent na zakończenie dnia. Słońce powoli zniża się nad Babią Górą. Za chwilę wręcz siada na niej i chowa się
pozostawiając za sobą krwisto-złote smugi na fioletowo-niebieskim niebie…
Dalej odprowadza nas księżyc, który świeci tak intensywnie, że nawet nie odpalamy czołówek. Na białym dywanie obserwujemy nasze cienie. Przez mroźne rozrzedzone powietrze przedziera się bez problemu, znacząc ślady na śniegu niczym lampka nocna. Gorcom mówimy dobranoc, zimowej aurze pewnie jeszcze nie...
W tekście wykorzystano informacje znalezione na następujących stronach:
- Wikipedia
- Podhale Region, „Pomnik „Ognia” stanął pod Turbaczem”
białe szaleństwo i ubaw po pachy hehe :)
OdpowiedzUsuńW końcu wiosna (?)!!! ;) Kiedy wybierzecie się z nami na takie harce ? ;P
OdpowiedzUsuń"Długie, cienkie kryształki zamarzniętej wody mienią się w mocnym słońcu jak diamenty! " :D jak poetycko!
OdpowiedzUsuńA tak mnie czasem ponosi, hehe ;)
Usuń