Pieniny – wapienne pasmo na
pograniczu Polski i Słowacji, słynie z majestatycznego przełomu Dunajca, Trzech
Koron, reliktowej sosny na Sokolicy i flisaków, spławiających drewniane tratwy
pomiędzy strzelistymi masywami. Nam kojarzyć się będzie z przełomem 2012 i 2013
r. na oblodzonych szlakach i imprezą sylwestrową w Szczawnicy.
Rok 2012 się zakończył, jednak
nie odszedł w zapomnienie. Mimo, że nastało panowanie 2013, jego poprzednik
zostanie w naszych pamięciach na zawsze. W 2012 przecież powstał ten blog,
który pozytywnie namieszał w naszym życiu, dlatego też mieliśmy co świętować na
jego zakończenie.
Długo nie mogliśmy się zdecydować
gdzie i z kim spędzimy ostatnie dni w roku. Wybrać pomiędzy rodzinną zabawą a
wyjazdem w góry nie jest łatwo. Gdy okazało się, że możemy wybrać się w góry
z dobrymi znajomymi i dodatkowo mamy możliwość niedrogo przenocować w
Szczawnicy, wybór stał się łatwiejszy. Pieniny nas „przekabaciły”. W
przedostatni dzień w roku, około południa wylądowaliśmy sześcioosobową grupką w
Szczawnicy. Nie tracąc czasu zwołaliśmy naradę nad mapką Pienin i okolic. Z
racji szybko zapadającego zmroku, wybór padł na krótką przechadzkę żółtym
szlakiem ze Szlachtowej na wierzchołek Wysokiego Wierchu (898 m. n.p.m.).
Słoneczna aura i lekki mróz zachęcały do aktywnego spędzania czasu i dawały
nadzieję na podziwianie rozległych panoram ze szczytu. Ruszamy!
Mimo, że jest koniec grudnia,
śniegu na stokach jest jak na lekarstwo. Niestety, zachodzące w klimacie
zmiany widać gołym okiem. Chyba bezpowrotnie odeszły długie, mroźne zimy, kiedy
to w górach (jak i w całej Polsce) leżało mnóstwo śniegu. Obym się mylił.
Teraz śnieg sięga kostek, gdzieniegdzie łydek. Trasa jest przetarta, na
początku idzie się dobrze, wędrówka przypomina bardziej spacer w parku niż
górską wyrypę. Jednak nie o to chodzi, ważne, że mile spędzamy czas wśród
ukochanych pagórów. Ścieżka wiedzie nas wśród polan i łąk, czasami przechodzimy
obok małych zadrzewień. Gdy dochodzimy na grzbiet, do przecięcia żółtych
wskaźników z niebieskimi, swe świetnie współgrające z mgłami oblicze, po raz
pierwszy zaprezentowały Tatry.
|
Podchodzimy, w tle Pasmo Radziejowej |
|
Pierwsza z panoram, w dole Szlachtowa, po lewej Czuprana (777 m.n.p.m) |
|
Do karczmy 25 min |
|
W tle słabo widoczne Tatry |
|
Polana na przecięciu żółtego i niebieskiego szlaku |
|
Najwyższa na zdjęciu to Okrąglica |
|
Ostatni fragment przed Wysokim Wierchem |
Od szczytu dzieli nas już
niewiele. Jeszcze tylko krótkie podejście (wreszcie jest choć trochę stromo)
i już możemy nacieszyć nasze oczy świetnymi widokami. A jest co podziwiać:
od południa Tatry i Magura Spiska, od północy Gorce i Pasmo Radziejowej
(Beskid Sądecki), na zachodzie Kotlina Orawsko-Nowotarska, Trzy Korony i
Sokolica, a kompozycję od wschodu wieńczy najwyższy szczyt całych Pienin –
Wysoka (1050 m n.p.m.). Zmysł wzroku w pełni zaspokojony. Co więcej, dziewczyny
postarały się również o zaspokojenie zmysłu smaku i z plecaków co chwilę
wyciągają jakieś pyszności. Nasze podniebienia cieszyły serniki, pierniki i
czekolada, a na rozgrzewkę owocowa herbata z sokiem malinowym. Czego
chcieć więcej?
|
Panorama z Wysokiego Wierchu |
|
Debaty na Wysokim Wierchu, w tle Trzy Korony |
Błogostan nie trwa długo, na
koniec kilka ujęć i możemy schodzić w dół tą samą trasą. Na grzbiecie
zatrzymujemy się jeszcze chwilę, by pożegnać zachodzące za Tatrami Słońce. Po
trzech kwadransach meldujemy się w Szlachtowej. Wszyscy zgodnie udajemy się do
karczmy, gdzie równie zgodnie zamawiamy grzańce i placki ziemniaczane po
zbójnicku (szlachtowsku). Mimo, że wielkich tłumów nie ma, na dania czekamy
grubo ponad godzinę. Smakują dobrze, jednak napiwków za obsługę nie zostawiamy.
Dzień kończymy na długich rozmowach w domu gościnnym, umiejscowionym na ulicy
o wymownej nazwie – Wygon.
|
Kolejny zachód Słońca w górach |
Szturm „nową drogą” na Wysoką i
ślizgi na szlaku.
W 366 dniu roku do dyspozycji na
wędrówkę mamy cały dzień, dlatego plan jest bardziej ambitny niż dnia
poprzedniego. Samochód parkujemy pod remizą w Jaworkach i asfaltową drogą
udajemy się przez wieś w kierunku Wąwozu Międzyskały.
Jaworki to urokliwa wieś oddalona
o ok. 6 km na wschód od Szczawnicy. Jest tam stok narciarski z wyciągiem
krzesełkowym, mała stadnina koni i sławna na całą Polskę Muzyczna Owczarnia,
będąca kulturalną perełką całej Sądecczyzny. Kultowy klub muzyczny zaadaptowany
w starej pasterskiej owczarni, jest szczególnym miejscem pracy twórczej
najwybitniejszych współczesnych artystów muzyki wielu gatunków. Miejsce to
regularnie odwiedza wybitny skrzypek Nigel Kennedy, grający muzykę celtycką
sławny zespół Carrantuohill, czy największe nazwiska polskiego muzycznego podwórka:
Marek Raduli, Wojtek Pilichowski, Krzysztof Ścierański, Jarosław Śmietana,
Hanna Banaszak i wielu innych. Jeśli chcecie wybrać się na wyjątkowy koncert,
to lepszego miejsca jak Muzyczna Owczarnia po prostu nie znajdziecie. Mieliśmy
okazję uczestniczyć w kilku koncertach, była to muzyczna ekstaza…
Wracamy na szlak, dochodzimy do
wrót Wąwozu Międzyskały, na którego obszarze utworzono rezerwat przyrody Biała
Woda. Założono go w celu ochrony licznych elementów przyrody nieożywionej
(skały wapienne i turnie, kamieniste koryto potoku z kaskadami) oraz cennej flory
naskalnych roślin wapieniolubnych i innych rzadkich roślin. Na terenie
rezerwatu wapiennych skał jest od liku, a te najbardziej okazałe to: Smolegowa Skała, Brysztańskie
Skały, Czubata Skała i Kociubylska Skała.
|
Wejście do Rezerwatu Biała Woda, po prawej Brysztańskie Skały |
|
Szlak jest dobrze zagospodarowany |
Panuje słoneczna aura, lekki mróz
szczypie nasze twarze. Śniegu jest nieco więcej niż podczas podejścia na Wysoki
Wierch, a dziewczyny, na licznych, zamarzniętych baniorkach potoku Biała Woda,
prezentują swoje taneczne umiejętności. Jednak męskie jury konkursowe jest
bardzo surowe w ocenach :) Pod Kuciubylską Skałą odbijamy w prawo i podążamy po
niezbyt stromym stoku. Gdy dochodzimy do bacówki, robimy sobie chwilę przerwy
by nacieszyć oczy widokami.
|
Gwiazdy tańczą na lodzie |
|
Dwie Baśki w grupie... |
|
Komu oscypka, komu |
Dalsza część trasy prowadzi przez
rozległe hale do Przełęczy Rozdziela, następnie niebieskim szlakiem, raz przez
niewielki las, raz przez polany, w pobliżu szczytów Wierchliczka (955 m
n.p.m.) i Smerekowa (1014 m n.p.m.), udajemy się w kierunku Wysokiej (1050 m
n.p.m.). Gdy docieramy pod Wysoką od strony wschodniej, robimy debatę, czy
zdobyć „szturmem” jej masyw stromym stokiem przez głębokie śniegi, czy obejść
górę wokół i wejść popularną ścieżką od zachodu. Decydujemy się na pierwszy
wariant. Po pokonaniu stoku i przebyciu przez las, próbujemy wejść na szczyt po
nagich wapiennych skałach. Jednak w połowie skapitulowaliśmy, „szturm”
nową drogą się nie powiódł. Musieliśmy obejść szczytowe partie i na wierzchołek
wejść od zachodniej strony. Na szczycie, wszyscy członkowie wesołej ekipy,
oprócz zachwycania się onieśmielającymi widoki (w zasadzie powtórka z
Wysokiego Wierchu), wcinali…kotlety schabowe przyrządzone przez mamę Ani. Godny
poczęstunek na najwyższym szczycie Pienin.
|
Na Przełęczy Rozdziele, widok na Słowację |
|
W drodze na Wysoką (w tle) |
|
Tatry widziane ze szczytu Wysokiej |
|
Widok na zachód z Wysokiej |
|
Wcinamy schabowego :) |
W drogę powrotną do Jaworek
udaliśmy się zielonym szlakiem. Jej przebycie w początkowej fazie było dla nas
wszystkich wielką frajdą. Mogliśmy przypomnieć sobie dziecięce lata, kiedy to
zjeżdżaliśmy z najrozmaitszych wzniesień na czym tylko się dało. Szlak miejscami był tak oblodzony, że bez
raków, innego sposobu na jego pokonanie, jak zjazd na tyłku czy butach, po
prostu nie było. Niektórzy z nas rozwijali momentami zawrotne prędkości.
Trasa końcowego fragmentu naszej
pienińskiej wędrówki, a zarazem ostatniego w obfitującym w wyjazdy górskie
2012 r., wiodła przez Wąwóz Homole, jeden z najliczniej odwiedzanych wąwozów w
Polsce. Swoją popularność zyskał dzięki bardzo urozmaiconej rzeźbie i ciekawej
budowie geologicznej. Uroku wąwozowi dodają kaskady potoku Kamionka wraz z ogromnymi
skałami na dnie koryta. Swoje wdzięki prezentują liczne, odsłonięte wapienne
skały: Grzebień, mierząca aż 120 m Wysoka, czy Kamienne Księgi. Nie dziwi więc
fakt założenia na tym cennym obszarze rezerwatu przyrody w 1963 r. Wyjątkowe
miejsce na zakończenie wyjątkowego roku. Z żalem opuszczamy wąwóz i udajemy w
kierunku pozostawionego pod remizą auta.
Nadszedł czas na ostatni akord
2012 r. W domu gościnnym, przy suto zastawionym stole, żegnaliśmy stary rok. Około
godziny 23 udaliśmy się pod wyciąg narciarski na Palenicę, gdzie trwała impreza
sylwestrowa. Tradycyjna, góralska kapela zabawiała wesołe towarzystwo. W
strugach lejącego się szampana powitaliśmy 2013 r. Jednak to nie był koniec
atrakcji sylwestrowej nocy. Zaraz po złożeniu sobie życzeń, udaliśmy się w
kierunku stoku narciarskiego. Zjazdów tego dnia było nam mało. Uzbrojeni w
„jabłuszka” zaczęliśmy się wspinać po dość mocno nachylonym stoku. Gdy odwagi
już brakowało by wyjść jeszcze wyżej, zaczęliśmy zjeżdżanie. Cóż to była za
frajda! Na jednym razie oczywiście się nie skończyło. Gdy już wszyscy mieli
dość, wróciliśmy na kwaterę.
Dziekuję i nawzajem. Życzę Wam realizacji wielu szalonych pomysłów (ale samych bezpiecznych). Kontynuujcie swoje wyprawy i dzielcie się z nimi, dzięki czemu i ja z tego uszczknę co nieco.
OdpowiedzUsuńmamaMa
Piękne zdjęcia, nie ma to jak rozpocząć Nowy Rok w górach :) Ja rozpoczynałam go na Pilsku :) Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńDzięki za miłe słowa! Można gdzieś podpatrzeć twoje "górskie wędrowanie"?
UsuńPozdrawiamy i zapraszamy częściej! :)
B&M
Czytam m.in. blogi, by wczuć się w atmosferę górskich wędrówek, poznaję "ludzkie motywacje" i różne sposoby "przeżywania" gór. . Wasz blog jest okej od strony literackiej i zdjęcia są interesujące. Być może zdecyduję się na napisanie opowiadania, którego akcja rozgrywa się na szlaku, Wasz blog jest z pewnością do tego zachętą,
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Wojtek
Trzymam kciuki za Twoje opowiadanie (mam nadzieję, że zdecydujesz się je napisać ;))! Chętnie przeczytam ;)
UsuńPo studenckich wędrówkach, po przeczytaniu "Komina Pokutników" - Długosza - książki niesamowicie fascynującej siłą przesądu i tajemniczością, okazyjnych rozmowach z Wandą Rutkiewicz - wtedy mocno "porozbijaną" sąsiadką z osiedla (Wilanów II)- lata 80-te, tkwi we mnie "bakcyl" gór. Dziękuję za słowa zachęty do pisania, gwoli wyjaśnienia,jeśli coś jednak powstanie, góry będą stanowić urokliwe miejsce akcji, bo opowiadanie będzie.. kryminalne. Etos i znajomość gór okażą się jednak niezbędne - googlowanie - to za mało!
Usuńpozdrawiam,
Wojtek.
Wojtku, serdeczne dzięki za miłe słowa. Motywują one do dalszej pracy i ulepszania swojego warsztatu "literackiego". Teraz musimy się bardziej starać, wiedząc, że mamy Takiego czytelnika :) Co do opowiadania, daj znać jak je napiszesz, ja już nie mogę się doczekać :)
UsuńWyprawy zimą w góry mają dla mnie jeszcze więcej uroku.
OdpowiedzUsuńNo i okazuje się że Pieniny są piękne także i zimą. :-)
OdpowiedzUsuń