Ufff… stoję, obyło się
bez twardego lądowania. Jeden z moich wielu dzisiejszych piruetów. Warszawskie
chodniki zapewniają darmowe lekcje tańca na lodzie. Od razu przypomniałam sobie
jaką „atrakcję” pewnego październikowego wieczoru zapewnił nam Diablak. Dobrze,
że pani Pinus mugo Turra zaoferowała
swoją pomoc i ocaliła czteroliterową, bardzo ważną część ciała…
23
października 2010 r.
Po
perypetiach związanych z dojazdem (już wiemy, na którego przewoźnika/busa
lepiej nie liczyć) odbijamy w las z asfaltowej drogi Zawoi Górnej. Mamy
opóźnienie, jest przed 11, a przed nami krótki październikowy dzień i niezbyt
krótka trasa do przejścia. Żółty szlak będzie nas prowadzić w kierunku wschodnim
na Mosorny Groń (1047 m n.p.m.). Droga wiedzie głównie przez las, po błotnistej
ścieżce, w towarzystwie podtopionego śniegu. Gdzieniegdzie, przez rozrzedzony
las oraz na polanie przy Zimnej Dziurze, podglądamy na północnym-wschodzie
wzniesienia Beskidu Żywieckiego i dalej Makowskiego. Docieramy na Mosorny Groń, skąd prowadzi
krzesełkowy wyciąg narciarski i prawie półtorakilometrowa trasa zjazdowa. Z
pomiędzy drewnianej infrastruktury obserwujemy nasz dzisiejszy cel –
przyprószony i spowity chmurką Diablak (Babia Góra, 1725 m n.p.m.).
.
Dalej żółty szlak łączy się z niebieskim, a droga początkowo w miarę płaska, po chwili zaczyna piąć się bardziej w górę. Śniegu jest coraz więcej, a plusowa temperatura sprawia, że powstaje śliska ciapka, co daje nam się we znaki zwłaszcza podczas podejścia na Cyl Hali Śmietanowej (1298 m n.p.m.). Ślizgamy się i co chwila podtrzymujemy drzew. Aż tu nagle przed nami zjawia się grupa młodych chłopaków pędzących z góry, co chwila podjeżdżając i chwiejąc się na śliskim śniegu, ale jakimś cudem nie zaliczając „dupozjazdów”. Ponieważ napotkane towarzystwo jest w świetnym nastroju (zaraz się wyjaśni dlaczego) nawiązujemy rozmowę. Okazuje się, że jest to rajd jednego z wydziałów AGH. Po chwili wznosząc toasty dajemy się poczęstować słynną cytrynówką. Mimo, że obecnie, z różnych względów, nie jesteśmy zwolennikami picia alkoholu na szlaku (aczkolwiek w przeszłości różne rzeczy się wyczyniało ;)), jeden kielon AHG-owskiej cytrynówki smakuje wybornie. Po osiągnięciu Hali Śmietanowej odbijamy czerwonym szlakiem na południe i wędrując na granicy Babiogórskiego Parku Narodowego, przez Brożki (1240 m n.p.m.), Główniak (1093 m n.p.m.) i Syhlec (1146 m n.p.m.) pędzimy przy coraz niżej wędrującym jesiennym słońcu w kierunku Przełęczy Krowiarki (1012 m n.p.m.).
Dalej żółty szlak łączy się z niebieskim, a droga początkowo w miarę płaska, po chwili zaczyna piąć się bardziej w górę. Śniegu jest coraz więcej, a plusowa temperatura sprawia, że powstaje śliska ciapka, co daje nam się we znaki zwłaszcza podczas podejścia na Cyl Hali Śmietanowej (1298 m n.p.m.). Ślizgamy się i co chwila podtrzymujemy drzew. Aż tu nagle przed nami zjawia się grupa młodych chłopaków pędzących z góry, co chwila podjeżdżając i chwiejąc się na śliskim śniegu, ale jakimś cudem nie zaliczając „dupozjazdów”. Ponieważ napotkane towarzystwo jest w świetnym nastroju (zaraz się wyjaśni dlaczego) nawiązujemy rozmowę. Okazuje się, że jest to rajd jednego z wydziałów AGH. Po chwili wznosząc toasty dajemy się poczęstować słynną cytrynówką. Mimo, że obecnie, z różnych względów, nie jesteśmy zwolennikami picia alkoholu na szlaku (aczkolwiek w przeszłości różne rzeczy się wyczyniało ;)), jeden kielon AHG-owskiej cytrynówki smakuje wybornie. Po osiągnięciu Hali Śmietanowej odbijamy czerwonym szlakiem na południe i wędrując na granicy Babiogórskiego Parku Narodowego, przez Brożki (1240 m n.p.m.), Główniak (1093 m n.p.m.) i Syhlec (1146 m n.p.m.) pędzimy przy coraz niżej wędrującym jesiennym słońcu w kierunku Przełęczy Krowiarki (1012 m n.p.m.).
.
Przełęcz Krowiarki (Lipnicka) wprowadza nas w Babiogórski Park Narodowy, który został utworzony w 1954 r. i obejmuje północną oraz południową część masywu Babiej Góry. Park ten w 1977 r. został wpisany na listę światowych rezerwatów biosfery UNESCO. Babiogórski obszar jest niezwykle ciekawy pod względem przyrodniczym. Diablak uznany jest za górę modelową jeżeli chodzi o piętrowy układ roślinności, zależny od zmieniającego się klimatu. W reglu dolnym ostała się jeszcze piętrowa puszcza karpacka, w której można znaleźć wiele bardzo starych drzew. Rosną tu między innymi potężne buki, świerki i jodły. Wyższe piętro stanowią lasy o niższym drzewostanie i bardziej rozrzedzone, głównie świerkowe. Mocniej rysuje się roślinność runa – borówka czarna, mchy, paprocie, widłak jałowcowaty, podbiałek alpejski, storczyk – litera sercowata, a także jaworzyna karpacka (głównie jawory i jarzębiny), która upodobała sobie bardziej strome stoki. Wyżej (od około 1350-1400 m n.p.m.) znajduje się bohaterka naszej wyprawy – kosodrzewina. W jej piętrze spotkamy również jarzębinę, lilię złotogłów, zawilec narcyzowy, goździk okazały i kostrzewę pstrą. Powyżej piętra kosodrzewiny (około 1650 m n.p.m.) wchodzimy w piętro alpejskie, gdzie znajdują się murawy wysokogórskie i o odpowiedniej porze roku napotkać możemy białe kwiaty sasanki i rogownicy alpejskiej. Miejsce to warto chronić również ze względu na wyjątkową faunę, m. in. rysie, niedźwiedzie, wilki, jelenie, borsuka, dzięcioły, głuszce, cietrzewie, myszołowy, siwarki, płochacz halny i puchacze.*
Przełęcz Krowiarki (Lipnicka) wprowadza nas w Babiogórski Park Narodowy, który został utworzony w 1954 r. i obejmuje północną oraz południową część masywu Babiej Góry. Park ten w 1977 r. został wpisany na listę światowych rezerwatów biosfery UNESCO. Babiogórski obszar jest niezwykle ciekawy pod względem przyrodniczym. Diablak uznany jest za górę modelową jeżeli chodzi o piętrowy układ roślinności, zależny od zmieniającego się klimatu. W reglu dolnym ostała się jeszcze piętrowa puszcza karpacka, w której można znaleźć wiele bardzo starych drzew. Rosną tu między innymi potężne buki, świerki i jodły. Wyższe piętro stanowią lasy o niższym drzewostanie i bardziej rozrzedzone, głównie świerkowe. Mocniej rysuje się roślinność runa – borówka czarna, mchy, paprocie, widłak jałowcowaty, podbiałek alpejski, storczyk – litera sercowata, a także jaworzyna karpacka (głównie jawory i jarzębiny), która upodobała sobie bardziej strome stoki. Wyżej (od około 1350-1400 m n.p.m.) znajduje się bohaterka naszej wyprawy – kosodrzewina. W jej piętrze spotkamy również jarzębinę, lilię złotogłów, zawilec narcyzowy, goździk okazały i kostrzewę pstrą. Powyżej piętra kosodrzewiny (około 1650 m n.p.m.) wchodzimy w piętro alpejskie, gdzie znajdują się murawy wysokogórskie i o odpowiedniej porze roku napotkać możemy białe kwiaty sasanki i rogownicy alpejskiej. Miejsce to warto chronić również ze względu na wyjątkową faunę, m. in. rysie, niedźwiedzie, wilki, jelenie, borsuka, dzięcioły, głuszce, cietrzewie, myszołowy, siwarki, płochacz halny i puchacze.*
Czas
nas goni, a my podchodząc czerwonym szlakiem do góry ślizgamy się po
rozmokniętym śniegu, co wymaga od nas dwa razy więcej wysiłku. Docierając na
Sokolicę (1367 m n.p.m.) w pięknej krasie i promieniach nisko błądzącego
słońca, ukazuje nam się szczyt Babiej Góry (1725 m n.p.m.), a bardziej na
północ widok na Pasmo Jałowieckie (ok. 1100-900 m n.p.m.). Diablak prezentuje
się majestatycznie, w końcu jest to najwyższy poza Tatrami szczyt w Polsce i o
500 m przewyższa sąsiadujące wzniesienia, a różnica wysokości od podnóża do szczytu
to aż ok. 1100 m! Nic więc dziwnego, że panorama ze szczytu jest magiczna
(opisywaliśmy ją w poście Listopad zatapia doliny. Beskid Żywiecki.). Ciężko również pozostać obojętnym
wobec nazwy tego szczytu. Babia Góra, Diablak, Góra Diabła - to przecież brzmi
bardzo tajemniczo! Podobno, patrząc na ten masyw dostrzeżemy siedzącą kobietę,
która zastygła w tej pozycji czekając na ukochanego. Ktoś inny powie, że usypała
ją olbrzymia baba. Niech się panie nie obrażają, ale w staropolszczyźnie słowo baba oznaczało to, co ciężkie i potężne
:P. Czarciego pierwiastka dopatrzyć można się w sabatach, jakie w noc Św. Łucji
odprawiają tu czarownice.*
Po
zwietrzałych, ośnieżonych piaskowcach co sił w nogach gnamy w kierunku szczytu,
chcemy zdążyć na zachód słońca. Gdzieś pomiędzy Kępą (1521 m n.p.m.), a
Wołowymi Skałami (Gówniak, 1617 m n.p.m.) na południu ukazują nam się Tatry, w
odcieniach srebrzysto-niebieskich, lekko zaróżowione żegnają dzień. Jeszcze
tylko kilkadziesiąt metrów do szczytu. Weszliśmy w woal z chmur, pod nogami
coraz bardziej niestabilnie, a my zamieramy w zachwycie. Na różowo-niebieskim,
spowitym srebrną mgiełką niebie, ponad bielą ośnieżonych skał pojawia się złota
kula, która powoli sunie w dół. Nie potrafię wyrazić tego, co czuję, mogę jedynie
rozdziawić usta i przecierać oczy. Uruchamiamy cały zapas sił i pędzimy na
szczyt. W towarzystwie mroźnego wiatru, lodu i śniegu obserwujemy magiczny
spektakl. Aparat wariuje na zimnie i wietrze, ale Mateusz dzielnie walczy z nim
w grubych rękawiczkach. Migawka ostro pracuje, by choć w części uwiecznić te
cudowne chwile.
Tatry gotowe na sen |
Prawdziwy zachwyt... |
Magiczne przedstawienie na szczycie |
Jedynymi ludźmi, jakich napotkaliśmy, była dwójka Czechów |
.
Już czujemy dotyk nocy, trzeba schodzić w kierunku Przełęczy Brona (1408 m n.p.m.) i Markowych Szczawin. Tuż przed piętrem kosodrzewiny pierwszy piruet, potem drugi, trzeci i już każdy krok kończy się wymachiwaniem rąk i tańcem na lodzie. Szlak wiedzie dosyć stromo w dół, więc sytuacja wygląda ryzykownie. Za Diablakiem, na wschodzie, księżyc w pełnej krasie, a na niebie gdzieniegdzie widać gwiazdy. Z czołówkami na głowach walczymy z lodem pod nogami. „Dupozjazdy” wykonujemy tylko krótkimi odcinkami, do pierwszego ostrego kamienia. Co zrobić? Rozbić pupę czy podrzeć spodnie, maty lub plecaki? Z pomocą przychodzi kosodrzewina. Trzymając się iglastych gałęzi, przekładamy ręce jak po linie, jadąc butami po lodzie. Przez większość trasy metoda ta sprawdza się, jednak w najbardziej stromych fragmentach, na dużych skałach nie udaje obejść się bez panicznych piruetów i twardego lądowania. Nie ma wyjścia. Przepraszamy Panią Kosówkę, wchodzimy na brzeżne gałęzie i jak po drabinie schodzimy na dół. Staramy się robić to w miarę możliwości bez szkód dla roślinności, która właśnie ratuje nam cztery litery. Minąwszy Przełęcz Brona kontynuujemy nasze „wyjątkowe” zejście. Gdy kończy się pasmo kosodrzewiny, w bardziej stromych fragmentach, kontynuujemy zejście (a raczej zjazd) na odwróconych czworaka, czyli zwinięta karimata przyczepiona do spodu plecaka, ugięte nogi, a ręce do podpórki… i jazda. Trasę, którą powinniśmy do Markowych Szczawin pokonać w ok. godzinę, robimy w 2,5.
Już czujemy dotyk nocy, trzeba schodzić w kierunku Przełęczy Brona (1408 m n.p.m.) i Markowych Szczawin. Tuż przed piętrem kosodrzewiny pierwszy piruet, potem drugi, trzeci i już każdy krok kończy się wymachiwaniem rąk i tańcem na lodzie. Szlak wiedzie dosyć stromo w dół, więc sytuacja wygląda ryzykownie. Za Diablakiem, na wschodzie, księżyc w pełnej krasie, a na niebie gdzieniegdzie widać gwiazdy. Z czołówkami na głowach walczymy z lodem pod nogami. „Dupozjazdy” wykonujemy tylko krótkimi odcinkami, do pierwszego ostrego kamienia. Co zrobić? Rozbić pupę czy podrzeć spodnie, maty lub plecaki? Z pomocą przychodzi kosodrzewina. Trzymając się iglastych gałęzi, przekładamy ręce jak po linie, jadąc butami po lodzie. Przez większość trasy metoda ta sprawdza się, jednak w najbardziej stromych fragmentach, na dużych skałach nie udaje obejść się bez panicznych piruetów i twardego lądowania. Nie ma wyjścia. Przepraszamy Panią Kosówkę, wchodzimy na brzeżne gałęzie i jak po drabinie schodzimy na dół. Staramy się robić to w miarę możliwości bez szkód dla roślinności, która właśnie ratuje nam cztery litery. Minąwszy Przełęcz Brona kontynuujemy nasze „wyjątkowe” zejście. Gdy kończy się pasmo kosodrzewiny, w bardziej stromych fragmentach, kontynuujemy zejście (a raczej zjazd) na odwróconych czworaka, czyli zwinięta karimata przyczepiona do spodu plecaka, ugięte nogi, a ręce do podpórki… i jazda. Trasę, którą powinniśmy do Markowych Szczawin pokonać w ok. godzinę, robimy w 2,5.
.
Udaje nam się załapać na piętrowe łóżka w wieloosobowej sali. Noc minęła szybko, spaliśmy jak zabici po wrażeniach minionego wieczoru. Dzień zapowiada się pięknie. Po szybkim śniadaniu opuszczamy schronisko i maszerujemy czerwonym szlakiem w kierunku Fickowego Rozstaju. Słońce topi śnieg w niższych partiach lasu, a szlak przecinają potoki, których sporo spływa ze stoków Babiej Góry. Mijamy również Marków Stawek, jeden z wielu charakterystycznych dla zboczy Diablaka, które powstają w miejscach poosuwiskowych.
Udaje nam się załapać na piętrowe łóżka w wieloosobowej sali. Noc minęła szybko, spaliśmy jak zabici po wrażeniach minionego wieczoru. Dzień zapowiada się pięknie. Po szybkim śniadaniu opuszczamy schronisko i maszerujemy czerwonym szlakiem w kierunku Fickowego Rozstaju. Słońce topi śnieg w niższych partiach lasu, a szlak przecinają potoki, których sporo spływa ze stoków Babiej Góry. Mijamy również Marków Stawek, jeden z wielu charakterystycznych dla zboczy Diablaka, które powstają w miejscach poosuwiskowych.
.
Na Fickowym Rozstaju odbijamy żółtym szlakiem w kierunku Zawoi, by tam zakończyć górską wędrówkę i złapać busa do Krakowa. Teraz jest nam cieplutko, jesienne słońce oświetla październikowy krajobraz beskidzkiej wsi. Ciągle wspominamy wczorajsze zejście i mamy z siebie niezły ubaw. Do całej sytuacji, mimo wszystko, podchodzimy bardzo humorystycznie.
Na Fickowym Rozstaju odbijamy żółtym szlakiem w kierunku Zawoi, by tam zakończyć górską wędrówkę i złapać busa do Krakowa. Teraz jest nam cieplutko, jesienne słońce oświetla październikowy krajobraz beskidzkiej wsi. Ciągle wspominamy wczorajsze zejście i mamy z siebie niezły ubaw. Do całej sytuacji, mimo wszystko, podchodzimy bardzo humorystycznie.
.
Na zakończenie oddajemy pokłon Pani Pinus mugo Turra, niech rośnie, rośnie nam!
Na zakończenie oddajemy pokłon Pani Pinus mugo Turra, niech rośnie, rośnie nam!
*wykorzystano
informacje zawarte na stronach:
- Beskidzywiecki.bloog.pl
- Babia-gora.info
- Wikipedii
Zobacz trasę, jaką przebyliśmy w Beskidzie Żywieckim
Zobacz wystawę zdjęć z Beskidu Żywieckiego
- Beskidzywiecki.bloog.pl
- Babia-gora.info
- Wikipedii
Zobacz trasę, jaką przebyliśmy w Beskidzie Żywieckim
Zobacz wystawę zdjęć z Beskidu Żywieckiego
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
*Autorzy bloga zastrzegają sobie prawo do usuwania komentarzy, które w ich opinii uznane zostaną za wulgarne, obraźliwe i niezgodne z prawdą.