„Jesienią góry są najszczersze…”
nuciłam sobie wędrując po rozgrzanym słońcem gorczańskim szlaku gdzieś pomiędzy
Kudłoniem a Przełęczą Borek. W przerwie pomiędzy kolejnymi norweskimi
postami postanowiliśmy zamieścić kilka słów o pięknej, złotej jesieni w
Gorcach. Ta niesłusznie owianą złą sławą pora roku wcale nie musi kojarzyć się
ze słotą, zimnem, monotonnie opadającymi liśćmi i przekwitającymi kwiatami
(blebleble…). Jesień – zwłaszcza w górach
– wręcz tętni kolorami i zapachami, a coraz ostrzejsze powietrze sprawia,
że odsłaniają się nieprawdopodobne górskie widoki!
Sobota, 6 października 2012 r., jak fajnie nie musieć zrywać się przed 4 rano, żeby zdążyć na jakiś sensowny transport w góry (ostatnio tak właśnie wyglądały nasze sobotnie noco-poranki przed weekendowymi wyjazdami). Postanowiliśmy, że dzisiaj przewietrzymy nasze czołówki i nie będziemy się nigdzie spieszyć. Zamarzył nam się zachód słońca nad Beskidami i nocne światła Rabki widziane z góry. Po bezproblemowej pobudce i pysznym śniadanku wskoczyliśmy do autobusu wiozącego nas do Lubomierza na przełęcz Przysłop (750 m n.p.m.), którą przecina żółty szlak biegnący na północny-wschód w kierunku Mogielicy (najwyższy szczyt Beskidu Wyspowego, 1171 m n.p.m.), a na południowy-zachód w stronę Turbacza (najwyższy szczyt Gorców, 1310 m n.p.m.). Na niebie trudno było dostrzec chmurkę, a słońce dawało z siebie wszystko. Po krótkim podejściu dotarliśmy na Jaworzynkę (1026 m n.p.m.) skąd rozpościerał się widok na okraszone jesiennymi barwami pasma Beskidu Niskiego, Sądeckiego oraz Wyspowego. Jednak był to dopiero początek pięknych panoram, jakie towarzyszyły nam tego dnia.
Panorama z Jaworzynki |
Na Polanie Podskały (940-1020 m n.p.m.) oczami wyobraźni widzieliśmy owieczki pasące się wiosną i latem. Teraz trawa wysoka i sucha, od lat ‘80 nie podcinana przez naturalne kosiarki. Naszą uwagę przykuły dwuizbowe szałasy, poza jednym wyremontowanym w większości zarośnięte, pochylone, lecz co najważniejsze otwarte! Wręcz zapraszające do swoich komór i izbic strudzonych włóczęgów lubiących spanie w sercu gór. Kto wie, może kiedyś… Postanowiliśmy dobrze zapamiętać to miejsce ;)
Niedługo trzeba było czekać na
kolejne ochy i achy w kierunku horyzontu. Gorc Troszacki (1235 m n.p.m.)
ukazał przepiękną panoramę na Tatry Wysokie i fragment Zachodnich. Łomnica,
Lodowy, Gerlach, Rysy, Świnica, Kasprowy Wierch i Kopa Kondracka malowały się jak na dłoni. Wręcz idealne
miejsce na ciepłą herbatkę z termosu i kanapkę.
Wędrówka przez las obfitowała w
mnóstwo zmysłowych doznań. Zapach grzybów łechtał nozdrza, wręcz miałam
wrażenie, że słyszę jak rosną! Jaskrawa zieleń porostów, oświetlona przez
wpadające z pomiędzy drzew promienie słońca, wręcz biła po oczach. Złoto
liści zaś sprawiało, że czułam się jak w skarbcu. I gdzie tu leśna monotonia?!
Złoto jesiennych traw z Lodowym w tle |
Basiuli instynkt samobójczy :) |
W stronę Słońca... |
Ubarwiona ścieżka w kierunku Przełęczy Borek pod Turbaczem |
Dalej mieliśmy coraz więcej
towarzystwa - towarzyszyli nam zarówno turyści piesi, jak i rowerowi. Dla
tych drugich Turbacz jest najwyższym punktem letniego maratonu rowerowego. Robiło
się coraz tłoczniej. W sumie nic dziwnego. Z dziedzińca Schroniska pod
Turbaczem (1283 m n.p.m.) roztacza się rewelacyjna panorama na pasmo
Pienin, Magury Spiskiej oraz Tatr Bielskich, Wysokich i Zachodnich! Góry na horyzoncie są jakby na wyciagnięcie
ręki. Wręcz można przeegzaminować się wzajemnie z rozpoznawania kolejno
poszczególnych szczytów.
Stwierdziliśmy, że wejdziemy
obadać schronisko i zauważyliśmy, że ceny za podłogę i rozbicie namiotu są
całkiem przystępne. Już błysnął pomysł w głowie …może zima…:) Pomimo, że bardzo nieswojo czuliśmy się w
tłumie turystów żądnych ciepłego schabowego z ziemniakami i zasmażaną kapustą,
naleśników oraz piwa, zrobiliśmy coś, czego zwykle nie robimy …stanęliśmy w
kolejce… po szarlotki. Czasami trzeba zrobić wyjątek ;).
Po dosyć długim leniuchowaniu w
końcu nadszedł czas na odwrót. Godzina 16.30, a według drogowskazu 4,5h do
Rabki czerwonym szlakiem. Żwawym krokiem dotarliśmy na Turbacz (1310 m n.p.m.)
– wysokościowego Króla Gorców. Gdy szybkim tempem traciliśmy wysokość
towarzyszył nam widok, który raz rozwścieczał nas do czerwoności (!#?!@#!) a
raz ściskał za serce – ryczące quady, rozwalające do oporu gorczańskie ścieżki i
płoszące przerażoną górską zwierzynę :(
Słońce spadało coraz niżej, a
przed nami las. Wrzuciliśmy turbo i wręcz biegiem ruszyliśmy w poszukiwaniu
najbliższej polany. Dotarliśmy w okolice nad Starymi Wierchami, a przed nami
rozegrał się bajeczny spektakl. Ogniste pręgi tańczyły na różowo-granatowym
niebie podpalając Małą i część Wielkiej Fatry, Beskid Śląski, Pilsko i Babią
Górę. Od północy jak płachta naciągał front mający przenieść utęskniony dla
południa Polski deszcz.
Pilsko i Diablak płoną |
Front nadciąga |
Po zakończonym spektaklu
minęliśmy Schronisko Stare Wierchy, stojące na skrzyżowaniu kilku szlaków i
oferujące piękną panoramę na najwyższe szczyty Polski. Polana ta pamięta
karczmiane hulanki z czasów, gdy biegła tędy XVI-wieczna Droga Królewska, a
także pożogę II wojny światowej, gdy stanowiła miejsce wypadu wielu akcji
dywersyjnych. Schronisko PTTK zostało oddane dla ruchu turystycznego w 1974
roku i na przestrzeni lat, zmieniając gospodarzy, przechodziło szereg remontów.
Obecnie widać dalsze prace remontowe i rozbudowę obejścia, co prezentuje się
bardzo obiecująco.
Schronisko Stare Wierchy |
Po odpaleniu czołówek czarnym
lasem dotarliśmy na polanę Przysłop pod Maciejową (852 m n.p.m.) skąd roztaczał
się widok na rozświetloną Rabkę. Piękne pożegnanie z gorczańskim szlakiem tego
dnia uczciliśmy ciepłą jeszcze herbatką z termosu i kanapkami.
Minąwszy Maciejową (815 m n.p.m.)
nieopatrznie wpakowaliśmy się na czarny szlak wiodący do Rabki przez Słone.
Zbiegając stokiem narciarskim dotarliśmy do pierwszych zabudowań. Jeszcze tylko
ok. 3 kilometry i wylądowaliśmy w centrum Rabki. Ciemno, cicho, spokój. Dobrze,
że dwójka sympatycznych chłopaków jadących na imprezę zgodziła się podwieźć nas
na Zakopiankę. Autobusy olewały nasz przystanek jeden za drugim. W końcu
napotkany na przystanku chłopak rzucił hasło o pociągu do Krakowa
odjeżdżającym za 5 minut. Rzuciliśmy się biegiem na dół ryzykownie przeskakując
po ciemku przez barierki. Nie udało się.
Przedzieraliśmy się w trawskach przy torach, gdy TLK na Warszawę śmignęła koło
nas. Stanęłam przy krawężniku przy szosie i łapa do góry. Nie raz już udawało
nam się złapać stopa. 5, 10, 20, 45 minut… nic. Wręcz czułam wiatr we włosach
od prędkości mijających nas aut. Aż po 22 przyszło, a raczej nadjechało
wybawienie – kierowca PKS do Krakowa widząc nasze paniczne podskoki i machanie
rękami przy drodze zabrał nas na pokład :)
Ostatnią w tych dniach cieplutką
jesienną nocą doczłapaliśmy do mieszkanka choć zmęczeni, naładowani jak baterie
gorczańskim jesiennym słoneczkiem…
Zobacz trasę, jaką przebyliśmy w Gorcach
Zobacz wystawę zdjęć z Gorców
Zobacz trasę, jaką przebyliśmy w Gorcach
Zobacz wystawę zdjęć z Gorców
Cudne widoki, jednak to prawda że jesienią góry są najpiękniejsze...
OdpowiedzUsuń